Przez Trzydniowiański na Kończysty w upale – Tatry Zachodnie
W ostatnią sobotę czerwca odwiedziliśmy polskie Tatry Zachodnie. Naszym celem był najmniejszy z dwutysięczników w paśmie granicznym – Kończysty Wierch (2002). Mieliśmy na niego wejść przez Trzydniowiański Wierch z zejściem do Doliny Jarząbczej. Na trasę przejścia liczącą 9 godzin założyliśmy 10,5 godziny co dawało nam solidną rezerwę na popasy i posiłek w schronisku, a ambitnym pozwoliło zrealizować dodatkowe warianty np. ze Starorobociańskim Wierchem, z Bystrą i Błyszczem lub z Łopatą i Wołowcem. Ruszyliśmy z parkingu na Siwej Polanie w głąb Doliny Chochołowskiej. Ci, którzy realizowali ambitniejsze warianty skorzystali z wypożyczalni rowerów. Szliśmy w głąb doliny mijając charakterystyczne jej punkty: Siwiańskie Turnie, Polanę Huciska, obie Bramy Chochołowskie i wylot Doliny Starorobociańskiej. Na Polanie Trzydniówka weszliśmy na czerwony szlak, który miał nas wyprowadzić na Trzydniowiański Wierch. Podejście nie byłoby tak męczące, gdyby nie nieznośny upał i nieludzka wysokość stopni terenowych na grzbiet Kulowca, które zbudował Tatrzański Park Narodowy. Stąd już nie było najgorzej, bo szło się ścieżką, otworzyły się ładne widoki na Kominiarski Wierch i grzbiet Ornaku oraz powiało chłodnym wiatrem z południa. Na szczycie Trzydniowiańskiego Wierchu (1758) robiliśmy sobie fotki z widokiem na Ciemniaka z Giewontem nad grzbietem Ornaku na wschodzie, na szczyty pasma granicznego na południu z najwyższą w tej części Tatr Bystrą (2248) po słowackiej stronie czy na zachód z Rohaczami i Wołowcem. Po krótkim postoju ruszyliśmy zielonym szlakiem ku wznoszącemu się na granicy Kończystemu Wierchowi. Na początku szło się wybornie, bo Czubik omijało się po zachodniej stronie wygodnym trawersem. Potem zaczęło się bardzo strome podejście, które dało nam popalić. Na szczycie szybko stanęliśmy do pamiątkowej fotki, bo niebo pokryło się chmurami, które dobrze nie wróżyły. Po zerknięciu na słowacki Liptów, Raczkową Dolinę okoloną ze wschodniej strony stokami Starorobociańskiego Wierchu i Bystrej a z drugiej stokami potężnej Jakubiny i Jarząbczego Wierchu zaczęliśmy schodzić w dół dobrze znaną już ścieżką na Trzydniowiański Wierch a potem do Jarząbczej Doliny szlakiem czerwonym. Po drodze zatrzymaliśmy się dłużej przy źródełku, bo nasze zapasy wody były na wyczerpaniu lub dawno się skończyły. Po przekroczeniu Jarząbczego Potoku podeszliśmy tylko żółtym Szlakiem Papieskim do miejsca, skąd Jan Paweł II w 1983 r. patrzył na swoje ukochane Tatry. Potem zeszliśmy żwawo do schroniska, bo zatęskniliśmy za gorącą strawą. Kiedy zajęliśmy kolejkę w stołówce za oknem poszarzało i zaczęła się ulewa, a z salki telewizyjnej dochodziło gorące kibicowanie naszej narodowej 11-tce w dogrywce ze Szwajcarami. Jedząc, wyniku rzutów karnych domyśliliśmy się po każdorazowym aplauzie, a na koniec – po chóralnym śpiewie. W tym czasie do schroniska dotarli ci, którzy wchodzili tego dnia na Bystrą. Zeszli zmęczeni, ale szczęśliwi sukcesem. Szkoda tylko, że deszcz na koniec popsuł im szyki. Kiedy oni zasiadali do posiłku, my opuściliśmy schronisko i skierowaliśmy się do kapliczki św. Jana Chrzciciela pod Mnichami Chochołowskimi. Kapliczka ta „zagrała” w serialu „Janosik” oraz w „Potopie” i „Demonach wojny”. Potem już bez przystanków zeszliśmy w dół Doliną Chochołowską. Po drodze mijali nas nasi rowerzyści, którzy robili ambitniejszą trasę z Wołowcem i Łopatą. Siwą Polanę opuszczaliśmy szczęśliwi z udanej wycieczki górskiej oraz z awansu naszych piłkarzy na Euro.
Autorzy zdjęć: Adam Bakaj, Benia Bosek, Agnieszka Bugaj, Renia Ćwioro-Fajardo, Konrad Fąfara, Ewka Kawa, Arek Kopczyk, Magda Raróg i Majka