W rezerwacie Sine Wiry – Bieszczady

W rezerwacie Sine Wiry – Bieszczady

Tym razem odwiedziliśmy Bieszczady latem i wybór terminu nie był przypadkowy, ale o tym później. Po tradycyjnej już wizycie w „Słodkim domku” w Lesku udaliśmy się do Hoczwi.Tu odwiedziliśmy dom-galerię znanego bieszczadzkiego artysty-rzeźbiarza Zdzisława Pękalskiego. Gospodarz zaprezentował nam na początek swoją imponującą kolekcję kapliczek, wśród których największe wrażenie zrobiła na nas kapliczka MB Studziennej i MB Kamiennej. Później zasiedliśmy w pełnej dzieł artysty piwnicy. Ze ścian spoglądały na nas twarze Madonn, frasobliwych Jezusów, aniołów i świętych, a Pan Zdzisław zabrał nas w świat swoich fascynacji artystycznych. Duże zainteresowanie wzbudziła jego opowieść o początkach swoich wędrówek po Bieszczadach i okresie, kiedy trudnił się łapaniem żmij. Po spotkaniu był czas na zakup albumów z reprodukcjami prac artysty oraz fotki w objęciach anioła lub diabła. Po pamiątkowym zdjęciu z gospodarzem przy kapliczce MB Studziennej udaliśmy się w dalszą drogę. Przez Cisną przejechaliśmy do Kalnicy w dolinie Wetlinki, gdzie ruszyliśmy na trasę przejścia. W pełnym słońcu i mocno rozgrzanym powietrzu szliśmy szutrową drogą brzegiem Wetlinki. Otaczały nas z lewej wzgórza pasma Falowej, a z prawej za rzeką wyniosłe stoki Krysowej. Sama droga okolona była wysokimi zaroślami rudbekii nagiej. Kiedyś roślina ta kwitła przy domostwach bojkowskich nieistniejących dziś wsi Jaworzec, Łuh i Zawój, dziś, zdziczała, tworzy barwne kobierce w całej dolinie. Kiedy przekroczyliśmy granice rezerwatu „Sine Wiry” niebo zachmurzyło się nagle i lunęło prosto z nieba. Przeczekaliśmy najgorsze w okrągłej wiacie. Kiedy znów wyjrzało słońce zeszliśmy na brzeg Wetlinki w miejscu, gdzie ta tworzy malowniczy przełom pod stokiem Szczyciska. Pomoczyliśmy nogi w jej bystrym nurcie, odpoczęli trochę i ruszyliśmy dalej, by zobaczyć miejsce, gdzie w 1980 roku zeszło ze stoków Połomy ogromne osuwisko, przegradzając rzekę i tworząc powyżej dość spore jeziorko. Po Szmaragdowym Jeziorku nic dziś nie zostało, a miejsce osuwiska rozpoznać można po ogromnych skałach w korycie rzeki. Jeszcze raz dogoniła nas przelotna burza w drodze do autobusu. Później już z jego okien podziwialiśmy Jezioro Solińskie i pełne gości miejscowości letniskowe nad jego brzegami. Ostatni przestanek wypadł nam w Ośrodku Caritasu w Myczkowcach, gdzie zwiedziliśmy Ogród Biblijny. To ciekawa forma przybliżenia pewnych zdarzeń ze Starego i Nowego Testamentu przez pryzmat symbolicznych rzeźb i form architektonicznych wbudowanych w rośliny typowe dla Ziemi Świętej i akwenu Morza Śródziemnego. To chyba najlepsza forma ewangelizacji, z jaką się zetknęliśmy. Wybierając termin musieliśmy zawitać tu wtedy, kiedy większość roślin będzie w ogrodzie rosnąć. Jesienią donice z roślinami przenoszone są do wnętrza kościoła zimą ogrzewanego.

9. Pamiątkowe zdjęcie z gospodarzem przy kapliczce MB Studziennej.

Więcej zdjęć w galerii

Tekst: Majka Zamorska

Autorzy zdjęć: Michał Urbanek i Majka