Ponidziem i najstarszymi górami Europy – Kielecczyzna – relacja

Ponidziem i najstarszymi górami Europy – Kielecczyzna

Pierwszy weekend sierpnia spędziliśmy na Kielecczyźnie. W sobotę poznaliśmy niektóre atrakcje Ponidzia. Zaczęliśmy od niedawno otwartego Europejskiego Centrum Bajki w Pacanowie, gdzie oprócz Koziołka Matołka ujrzeliśmy innych bohaterów dziecięcych bajek z europejskich krajów. Najlepiej szło nam odgadywanie bohaterów bajek Andersena. Przyjemnie było również pospacerować po pięknie utrzymanym otoczeniu w poszukiwaniu gruszek na wierzbie, których i tak nie znaleźliśmy. W niedalekiej Stopnicy obejrzeliśmy jeden z kościołów pokutnych, jakie Kazimierz Wielki musiał wznieść aby zdjęta została z niego klątwa rzucona za zamordowanie ks. Baryczki, który wypominał grzeszne życie monarchy. W parku zdrojowym w Busku był czas na odrobinę relaksu i skosztowanie leczniczych wód w budynku pijalni wzniesionej w 1836 r. wg projektu Marconiego. Mimo najszczerszych chęci nie byliśmy w stanie przejść poza pierwszy łyk zdrowotnych wód. W Wełeczu oglądaliśmy sosnę zwaną „kroczącą”, bo wybierany spod niej piach upodobnił jej odsłonięte korzenie do odnóży potężnego pająka. Tu stanęliśmy do wspólnej fotki. Sosna od 2002 r. jest pomnikiem przyrody. W Gackach przystanęliśmy przy krzyżu przydrożnym jakich wiele rozsianych jest po całym Ponidziu. To znak, że kraina bogata jest w odpowiedni materiał rzeźbiarski. Ten wykonany został z „pińczaka” czyli wapienia pińczowskiego. Pierwszą manufakturę z kamieniołomem dostarczającym surowca dla kamieniarzy i rzeźbiarzy założył w Pińczowie w 1568 r. artysta z Florencji Santi Gucci, który w Polsce osiadł na stałe. Spod krzyża przeszliśmy na brzeg olbrzymiego wyrobiska po kopalni gipsu, którą zamknięto w 1985 r., a zrekultywowany teren zalano wodą, tworząc doskonałe miejsce pod rekreację. Stojąc na skalnej ścianie blisko 40-metrowej wysokości widzieliśmy cały akwen. Korzystając z tego, że sprawnymi przejazdami zaoszczędziliśmy pół godziny zajechaliśmy do pobliskiego Chrobrza nad Nidą, by w pałacu Wielopolskich obejrzeć izbę pamięci piewcy Ponidzia Wojtka Bellona. Jego słynną „Nutę z Ponidzia” usiłowaliśmy kilka razy zaśpiewać w busie, za każdym kolejnym razem z lepszym skutkiem. W pałacu można było również zapoznać się z historią Ordynacji Pińczowskiej Wielopolskich i Myszkowskich oraz Republiki Pińczowskiej z końca II wojny światowej. Zerknęliśmy również na imponujący starodrzew w parku, w postaci potężnych kilkusetletnich: lipy, platanu klonolistnego i miłorzębu japońskiego. Następny przystanek wypadł w Młodzawach Małych, gdzie obejrzeliśmy „Ogród na Rozstajach”. Po ogrodzie oprowadzał nas właściciel, artysta-rzeźbiarz Tadeusz Kurczyna, który z pasją opowiadał o rzadkich i egzotycznych gatunkach roślin tu rosnących. Szczególnie urzekły nas oczka wodne z nenufarami chyba we wszystkich spotykanych kolorach. Na koniec zaszliśmy do ogrodowego bufetu, by skosztować naturalnych soków m.in. cytrynowego z miętą czy pietruszki z cytryną. Ostatnim miejscem, które na Ponidziu obejrzeliśmy była Państwowa Stadnina Koni Arabskich w Michałowie. Przez ponad 60 lat swojej działalności stadnina dorobiła się wspaniałej stawki pięknych koni arabskich, wśród których prym wiodą siwe saklawi choć gniadych kuhailanów tu też nie brakuje. Obejrzeliśmy stajnie pełne matek ze źrebiętami w różnym wieku, stajnie z młodzieżą i boksy z ogierami czołowymi i końmi szykowanymi na zbliżającą się aukcję w Janowie Podlaskim. Najwdzięczniejszym obiektem były przylepne i słodkie źrebaki, które pozwalały się klepać, ściskać i całować. Spore zainteresowanie wzbudziły też hodowane tu konie małopolskie o rzadkiej maści tarantowatej oraz krowy brytyjskiej rasy Jersey o najwyższej zawartości tłuszczu w mleku (7%). Na koniec obejrzeliśmy muzeum, w którym zgromadzono wspaniałe trofea z wystaw hodowlanych i czempionatów z całego niemal świata oraz prób dzielności na wyścigach służewieckich. Specjalnym prezentem Pani Urszuli Białobok było pokazanie nam salki, gdzie zgromadzono szkice, obrazy i fotografie koni michałowskich wykonane przez znanych polskich i nie tylko artystów-malarzy i fotografików. Na nocleg przejechaliśmy do Borkowa koło Kielc, gdzie zatrzymaliśmy się w Ośrodku „Afor”. Po zakwaterowaniu i bardzo obfitej obiadokolacji odbyliśmy jeszcze spacer nad dobrze zagospodarowany zalew na Belniance. Belnianka dwa kilometry dalej w Marzyszu łączy się z Lubrzanką tworząc Czarną Nidę. W niedzielę po śniadaniu opuściliśmy ośrodek, który idealnie nadaje się na Zielone Szkoły i ruszyliśmy do Bodzentyna. Po kościele Wniebowzięcia NMP i św. Stanisława Biskupa oprowadzał nas ksiądz proboszcz, który w krótkim czasie przed mszą zaznajomił nas z historią parafii oraz pokazał największe skarby świątyni: ołtarz główny wykonany przez artystów włoskich na 80-te urodziny króla Zygmunta Starego z obrazem „Ukrzyżowanie” Petrusa Venetusa oraz słynny tryptyk Marcina Czarnego z 1508 r. przedstawiający Zaśnięcie i Wniebowzięcie NMP. Po mszy świętej udaliśmy się do niedalekiego Krajna, by zobaczyć osobliwości turystyczne całego świata. Podchodząc w górę zbocza alejkami mieliśmy okazję być i na Placu św. Piotra w Watykanie i przed operą w Sydney, pod Statuą Wolności w Nowym Jorku i wulkanem Fudżi w Japonii. Na końcu trasy sfotografowaliśmy się pod piramidą w Gizie z „Arabem” w dżelabie. Kiedy przejeżdżaliśmy do Huty Szklanej zaczęło grzmieć i kropić, ale tym razem pogoda nie popsuła nam szyków. Nim dotarliśmy na miejsce znów zaświeciło słońce. Na Łysą Górę (595) wchodziliśmy asfaltową drogą prowadzącą przez Puszczę Jodłową. Tuż przed szczytem, na którym stoi wieża przekaźnikowa RTV obejrzeliśmy słynne gołoborze, które jest widomym znakiem sędziwego wieku tych najstarszych w Europie gór. Na niższej kulminacji szczytu stoi Sanktuarium Krzyża Świętego. Dawny klasztor benedyktynów, zamieniony po kasacie na więzienie, od 1936 r. zajmują Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej, ale nadal tym co ściąga tu tłumy pielgrzymów są relikwie Krzyża Świętego. My również po obejrzeniu muzeum misyjnego, kościoła, gdzie wysłuchaliśmy legendy o księciu węgierskim Emeryku, przeszliśmy do Kaplicy Oleśnickich. Tu wraz z innymi ucałowaliśmy relikwie. O to czy, jak chce legenda, zostawił je tutaj polujący na jelenie z Bolesławem Chrobrym Emeryk, czy jak podają źródła historyczne król Władysław Łokietek dwa wieki później, trwają spory. Zeszliśmy do Nowej Słupi leśną ścieżką zwaną Drogą Królewską wzdłuż stacji Drogi Krzyżowej. W Opatowie obejrzeliśmy rynek i fragment zachowanych murów obronnych tego niegdyś bogatego, kupieckiego miasta wraz z Bramą Warszawską, ale wnętrza kolegiaty św. Marcina znów nie udało nam się zobaczyć. Wizytę w Sandomierzu potraktowaliśmy jako relaks w uroczym mieście po dwóch dniach obfitującego w bogaty program wyjazdu.

55. ...na kościół, kaplicę i klasztor dopiero stąd doskonale widoczne.

Więcej zdjęć w galerii

Autorzy zdjęć: Danusia Betleja, Bernadka Bosek, Elżbieta Guzik, Longina Śliwa i Majka