Tym razem w trakcie przejścia połoninami ukraińskich gór pogoda nam nie dopisała. W ciągu dwóch dni naszych wędrówek oglądaliśmy jedynie mgłę w najróżniejszych jej odcieniach i grzyby, których były spore ilości. Pierwszego dnia mieliśmy przejść całe pasmo Piszkonii od strony Synewirskiej Polany do Kołoczawy, ale wobec niskiego pułapu chmur i widoczności tylko poniżej ściany lasu zdecydowaliśmy się na wejście od strony Negrowca przez Hrebiń. Trasa prowadziła bocznym, zachodnim grzbietem w większości odkrytym. Początkowo płaj wiódł mocno rozjeżdżoną drogą, więc z trudem wyrywaliśmy buty z błota. Potem weszliśmy na trawiasty, odkryty grzbiet, z którego widzieliśmy sąsiednie grzbiety w mozaice pól i zagajników. Im wyżej podchodziliśmy tym widoczność stawała się gorsza. Przed ścianą lasu we mgle ledwo dojrzeliśmy spore stado owiec i kóz. W trakcie podejścia lasem kilka razy wyraźnie pojaśniało, więc mieliśmy nadzieję na przejaśnienie, ale wejście na połoninę w morze mgieł ją rozwiało.
Zagubieni we mgle
Podeszliśmy jeszcze trochę połoniną na wypłaszczenie i zdecydowaliśmy się wracać. Widzieliśmy siebie ledwo na kilka kroków i w tych warunkach łatwo było się pogubić. Kiedy dostrzegliśmy wyraźną ścieżkę wiodącą w dół, inną od tej, którą przyszliśmy, zaczęliśmy nią schodzić, ale i ona sprowadziła nas na znajomy grzbiet. W końcu nie ma się co dziwić, bo wszystkie drogi prowadzą do… Rzymu. Po zejściu na dół, doprowadzeniu garderoby do porządku i krótkiej wizycie w sklepie przejechaliśmy do Hukliwego na nocleg. Hotel „Natalia” jest nam dobrze znany i dobrze się w nim czujemy, więc sprawnie rozlokowaliśmy się w pokojach. Po obiadokolacji usiłowaliśmy udzielać się towarzysko, ale zmęczeni całonocną jazdą szybko daliśmy za wygraną. Niedziela wstała podobnie mglista i zachmurzona jak sobota. Po śniadaniu i wykwaterowaniu przejechaliśmy do wioski Prislip za Toruniem, skąd mieliśmy wejść na Czarną Repę w Bieszczadach Wschodnich. Z planowanej Magury Łomniańskiej zrezygnowaliśmy po informacjach o stanie dróg dojazdowych. Tutaj też nie było lepiej. Kiepską drogą dojechaliśmy zaledwie do sklepu przed pierwszą cerkwią. Po pokonaniu odcinka 3 km doszliśmy do drugiej zabytkowej cerkwi, którą zwiedzaliśmy kilka lat wcześniej. Tym razem była zamknięta.
Polka potrafi
Ruszyliśmy w górę mijając rozrzucone domostwa i rozciągając się w długi sznur. W pewnej chwili czoło przystopowało. Powodem był gruzowik, którym część grupy zapragnęła wyjechać na górę, a rezolutna Krysia już ugadała kierowcę. Ponieważ inni chcieli koniecznie się przejść, więc z nimi ruszyłam w dalszą drogę po uzgodnieniu z resztą, że zaczekają na nas na szczycie. Nieoczekiwanie do piechurów dołączyła i Krysia. Po podejściu kilkaset metrów w górę dobiegł nas ogłuszający warkot ciężarówki, która wiozła naszą wesołą gromadkę. Minęli nas a my podążyliśmy początkowo ich śladem. Potem nasze drogi się rozeszły, bo oni jechali rozjeżdżoną drogą, a my podążyliśmy pasterskim płajem.
Wyżej w lesie spotkaliśmy sporo grzybów: maślaków, podgrzybków i rydzów, które przyciągały naszą uwagę, ale i tak najurodziwsze były czerwone muchomory. Kiedy osiągnęliśmy połoninę usłyszeliśmy warkot silnika i przez moment wydawało nam się, że wyprzedziliśmy ciężarówkę, ale warkot oddalał się w dół. Na grzbiecie w mgle zamajaczył łazik grzybiarzy, który Krysia „złapała na stopa” i pojechała na Czarną Repę, a my za nią na piechotkę. Nasi dojechali pół godziny wcześniej i zdążyli rozpalić już ognisko, przy którym się grzali. Dołączyliśmy i my, słuchając opowieści o ekstremalnej jeździe. Po posiłku, odpoczynku i łyku cytrusowej rozmarynówki na rozgrzewkę ruszyliśmy w kierunku Przełęczy Wyszkowskiej. Po drodze trafiały nam się dorodne borowiki, których nie chcieliśmy zostawić. Na przełęczy rozgraniczającej Bieszczady od Gorganów czekał nasz autobus. Po przebraniu się ruszyliśmy w powrotną drogę, która z uwagi na stan ukraińskich dróg i tempo ich pokonywania, dłużyła się niemiłosiernie.
Tekst: Majka Zamorska
Autorzy zdjęć: Ela Bożek, Marek Grodzki, Krysia Kuśnierz, Ryszard Sitarski, Józiu Szlachta, Marta Twardak, Marcin Wrona i Majka