W stronę przystani promowej.

Małopolski Przełom Wisły – relacja

W Małopolskim Przełomie Wisły

W pierwszy weekend sierpnia odwiedziliśmy Małopolski Przełom Wisły. Wyjechaliśmy skoro świt, więc jeszcze w porze porannych mgieł dotarliśmy do Pniowa u ujścia Sanu do Wisły. W rezerwacie kotewki nie brakowało najróżniejszych roślin wodnych, ale wypatrzenie orzecha wodnego zajęło nam trochę czasu. Wreszcie w drugim akwenie dojrzałam unoszącą się na wodzie roślinę, którą zaprezentowałam wszystkim. Miała nawet kolczaste owoce zwane orzechami. W drodze do Piotrawina obejrzeliśmy na nadwiślańskiej skarpie klasycystyczny pałac Potockich w Józefowie. W Piotrawinie, miejscu cudu biskupa Stanisława na zmarłym Piotrze Strzemieńczyku, inny biskup krakowski Kajetan Sołtyk planował wznieść okazałe sanktuarium, ale zesłanie na Syberię pokrzyżowało te plany. Do dziś można oglądać kapitele kolumn niezrealizowanej świątyni. Kolejny przystanek wypadł w Wojciechowie, miejscu corocznych spotkań kowali. W Wieży Ariańskiej obejrzeliśmy zbiory Muzeum Kowalstwa, które prócz tradycyjnych przedmiotów użytkowych rzemiosła kowalskiego prezentuje wyroby artystyczne prawdziwych mistrzów w tym fachu. Są to nagrodzone prace konkursowe z corocznych spotkań m.in. świeczniki, żyrandole, kraty i zestawy kominkowe, kwietniki, jednym słowem – prawdziwe cudeńka. W pobliskim Nałęczowie przeszliśmy się alejami Parku Zdrojowego obok Domku Gotyckiego, sanatorium „Książę Józef”, Domku Greckiego i stawu do Pałacu Małachowskich. Była okazja do poznania tajników produkcji papieru czerpanego, sfotografowania się na zabytkowym bicyklu i na ławeczce przy Bolesławie Prusie. Po czasie wolnym udaliśmy się do Kazimierza nad Wisłą. Tu przeszliśmy się najpierw Norowym Dołem czyli wąwozem lessowym, by następnie zejść do miasta z Góry Trzech Krzyży. Widok miasta z tego wzgórza zapiera dech w piersiach. Z prawdziwą przyjemnością obejrzeliśmy ryneczek i najbliższe zaułki tego malowniczego miasteczka. Choć to była pora festiwalu filmowego Dwa Brzegi na ulicy udało nam się wypatrzyć tylko Krzysztofa Globisza. Reszta sławnych gości chroniła się w namiocie festiwalowym. Wizytę w Kazimierzu zakończyliśmy spacerem ulicą Senatorską obok kamienic Celejowskiej i Białej oraz malowniczym wałem wiślanym do parkingu przy spichlerzu Lenkiewicza. Nocowaliśmy w gościnnym Domu Pielgrzyma w pobliskiej Wąwolnicy. Przed snem pokłoniliśmy się Wąwolnickiej Pani w ołtarzu głównym neogotyckiej kolegiaty i cudownej Madonnie Kębelskiej w kaplicy zamkowej. Po śniadaniu udaliśmy się ponownie do Kazimierza na poranną kawę. Po zakupie pamiątkowych kogutów ruszyliśmy spacerem w kierunku Albrechtówki. Po drodze obejrzeliśmy klasztor Reformatów z zabytkowym wirydarzem, urocze wille przy ulicy Krakowskiej i spichlerz Kobiałki. Z Albrechtówki promem „Gelderland” przepłynęliśmy Wisłę i wdrapaliśmy się na wysoką, nadrzeczną skarpę do ruin zamku Janowiec. Tu obok ruin okazałej rezydencji magnackiej Firlejów mieliśmy okazję zobaczyć stylowo umeblowany dwór szlachecki z Moniaków. Z Janowca przejechaliśmy do Puław, gdzie przeszliśmy alejami parku księżnej Izabeli Czartoryskiej obok Domku Greckiego, Domu Gotyckiego i Świątyni Sybilli pod pałac Sieniawskich i Czartoryskich. Po pamiątkowej fotografii mieliśmy czas wolny, który część spożytkowała na gorący posiłek, a część na zwiedzenie udostępnionych wnętrz pałacowych z pamiątkami rodzinnymi Czartoryskich. Z Puław przejechaliśmy do Czarnolasu, gdzie w późniejszym dworze Jabłonowskich urządzono muzeum Jana Kochanowskiego. W miejscu, gdzie rosła kiedyś okazała lipa, postawiono głaz upamiętniający śmierć ukochanej córeczki Urszulki. W drodze na południe zatrzymaliśmy się w Zwoleniu, ale kościół p.w. Podwyższenia Krzyża Św. był zamknięty, więc grobu mistrza z Czarnolasu nie zobaczyliśmy. W Kamionkach Opatowskich zwiedziliśmy neolityczną kopalnię krzemienia pasiastego, która wywarła na nas duże wrażenie. Ostatnim przystankiem w drodze powrotnej było Sanktuarium MB Bolesnej w Sulisławicach. Przesympatyczny ksiądz opowiedział nam nie tylko historię cudownego obrazu, ale również tragiczne losy partyzanckiego oddziału „Jędrusiów”. Ocalały Zbigniew Kabata ps. Bobo tak po latach na emigracji napisał:
O Matko Święta, Pani Sulisławska
co spod podwójnej, w niebo mknącej wieży
z ciemnego na nas spoglądasz obrazka.
Módl się za nami. Niech ten grób, co leży
u stóp Twoich – światłość okryje wieczysta.
W błogosławieństwie serdecznym zachowaj
męstwo rozsiane nieśmiertelnym pyłem.
A mnie Panno Czysta, Matko Jędrusiowa
wybacz to, że przeżyłem.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Więcej zdjęć w galerii

Autorzy zdjęć: Urszula Nieroda, Michał Urbanek i Majka.