Krywańskim grzbietem – Mała Fatra
Ostatni weekend września spędziliśmy na Słowacji w masywie Małej Fatry. Z racji planowanej krótkiej trasy pierwszego dnia zyskaliśmy czas na zwiedzanie Orawskiego Zamku. To jeden z lepiej zachowanych średniowiecznych zamków w Europie Wschodniej. Przejście ciekawą trasą przez zamki dolny, średni i wysoki dostarczyło nam sporo wrażeń i niesamowitych widoków na budowle potężnej warowni i okolicę. Na trasę przejścia mieliśmy wyruszyć z wioski Varin nad Wagiem, ale dzięki asfaltowej nawierzchni drogi, którą wiódł szlak dojechaliśmy aż do chaty Borovica. W niej udało się nam załatwić nocleg dla naszego kierowcy, a z tym było krucho z racji rozgrywanych tu Mistrzostw Świata w Łucznictwie Terenowym. Zaraz też dostrzegliśmy współczesnych Wilhelmów Tell’ów spacerujących od stanowiska do stanowiska w okolicznym lesie i strzelających do najróżniejszej gumowej zwierzyny. Widok jeleni, dzików, wilków, niedźwiedzi czy nawet świstaków za chatą Fatranka nie dziwił, ale widok sznureczka łuczników strzelających do… krokodyla wprawił nas w zdumienie. Cóż, widać zawody rangi World Cup zobowiązują do zapewnienia odrobiny egzotyki! Pierwsze podejście lasem żółtym szlakiem wyprowadziło nas na przełęcz Pod Jedlovinou z łąką porośniętą kwitnącymi zimowitami.. Te kwiaty mimo iście letniego ciepełka przypomniały nam o zbliżającej się jesieni. Tu zmieniliśmy szlak na zielony i lasem rozpoczęliśmy podejście najpierw drogą szutrową, by później ścieżką zakosami dojść na przełęcz Brestov. Stąd ponownie żółtym szlakiem trawersując Kopę doszliśmy do schroniska Pod Suchym, gdzie zajęliśmy dwie trójki i jedną zbiorową salę na poddaszu. Schronisko zmieniło się in plus od naszego ostatniego w nim pobytu. Nie wyłączają już światła o 21.00 jak niegdyś bywało. Jest też prysznic z ciepłą wodą za opłatą jak w austriackich schroniskach. Po gorącej kolacji w bufecie i wieczornej toalecie zgromadziliśmy się w naszej sali, by świętować urodziny Mariana wypadające nazajutrz. Po radosnej biesiadzie udaliśmy się na spoczynek. Nazajutrz mieliśmy do przejścia spory kawałek głównego grzbietu Małej Fatry łącznie z najwyższym Wielkim Krywaniem (1709). Wyruszyliśmy zaraz po śniadaniu szlakiem czerwonym ostro w górę stokiem narciarskim. Po krótkim, ale intensywnym podejściu osiągnęliśmy grzbiet pasma i ruszyliśmy najpierw łagodnie, a za przełęczą Prislop ostrzej na pierwszy z wysokich, odkrytych szczytów tzw. krywańskiej Małej Fatry. Podchodziliśmy ostro w górę skalistą ścieżką w kosówce aż stanęliśmy na dolomitowej kopule Suchego (1468). Stąd w kierunku północno-wschodnim biegł główny grzbiet północnej Małej Fatry zwanej od najwyższego szczytu Krywańską Fatrą. Na południu nad morzem mgieł doliny Wagu majaczyły szczyty południowej Małej Fatry, która od najwyższej w tej części Vel’kej Luki (1475) nosi nazwę Lučańskiej Fatry. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy dalej. Stąd przez Białe Skały aż do Stratenca poruszaliśmy się po wapiennej grzędzie skalnej wąską ścieżką niekiedy z wyraźną ekspozycją. Na trudniejszych zejściach i podejściach musieliśmy się przytrzymywać skał. Dopiero po zejściu ze Stratenca na przełęcz Priehyb weszliśmy na trawiaste stoki Małego Krywania. Na Małym Krywaniu odpoczywaliśmy dłuższą chwilę chłonąc widoki na środkową część grzbietu z najwyższymi kulminacjami utrzymaną w stylu wysokogórskim, alpejskim. Ta część gór zbudowana jest z odpornych skał węglanowych. Ruszyliśmy dalej najpierw skalistą granią a potem trawersując Kopiarki osiągnęliśmy przełęcz Bublen, skąd czekały nas dwa stumetrowe przewyższenia najpierw na Pekelnik a potem na Wielki Krywań. Podejścia były męczące, bo był ciepły dzień, a powietrze stało. Przystawaliśmy często wsłuchując się w porykiwania jeleni odprawiających gody. Na skalistym szczycie Wielkiego Krywania zimny wiatr zawiewający od północy zmusił nas do założenia polarów. Na północnym wschodzie za przełęczą ciągnęły się szeregiem kolejne kulminacje głównego grzbietu aż do Południowego Grunia, z którego nasi najaktywniejsi zeszli właśnie do chaty na Gruni i wybierali się do chaty Vratna. My zeszliśmy na Przełęcz Snilowską, gdzie część zdecydowała się zjeżdżać kolejką. Pozostałym zejście do doliny zajęło jeszcze godzinę. Wracając długo jeszcze przed oczami mieliśmy fatrzańskie szczyty.
Autorzy zdjęć: Monika Armata, Benia Bosek, Janek Fastnacht, Gocha Jachym, Krysia Kuśnierz, Ewka Łukaszewska, Marian Pałys i Magda Radlińska