Na ostatni weekend września zaplanowaliśmy Małą Fatrę. Sobotnim przedpołudniem ruszyliśmy z Davidikovców w głąb doliny Hlbokiego potoku, który przebija się tutaj między dolomitowymi skałami Bobotów i grzebieniem Rovnej Hory tworząc malownicze Dolne diery. Przejście systemem mostków, kładek i drabinek dostarczyło nam sporo wrażeń. Po krótkim odpoczynku na krzyżówce szlaków w Podžiarze ruszyliśmy pokonywać kolejne przeszkody w ciut trudniejszych Hornych dierach. Zmęczeni drabinami z ochotą rozłożyliśmy się na łąkach Pod Tanečnicou podziwiając oba Rozsutce z grzebieniami dolomitowych skał na szczytach. Na podejściu pod Vel’ky Rozsutec wyżej granicy lasu ujrzeliśmy na północy najwyższe szczyty Beskidu Żywieckiego: Wielką Raczę i obie Rycerzowe, pamiętne z majowego wyjazdu, i sporo wyższe Pilsko i Babią Górę, bardziej na wschodzie. Bliżej szczytu pogoda się zaczęła psuć. Chmury przesłoniły słońce, a od zachodu nadciągnęły mgły, które zakryły wszystko w tym kierunku. Na stromym zejściu musieliśmy zachować szczególną ostrożność i skorzystać z pomocy łańcuchów. Na przełęczy Medziholie znów odsapnęliśmy nieco, by później przebarwionym jesiennie lasem zejść do Stefanowej. Na łąkach nad wsią kwitły pięknie zimowity. Noc spędziliśmy w przyjaznym i dobrze nam znanym schronisku „Chata Vratna”. Zasypialiśmy przy wtórze deszczu dzwoniącego o szyby i dachy. Niedzielny ranek wstał mglisty i zachmurzony, lecz po śniadaniu zaczęło się wypogadzać. Kolejką gondolową wyjechaliśmy na Snilovską przełęcz. Część grupy, która obawiała się śliskich zejść realizowała wariant z wejściami na Wielki Krywań i Chleb oraz zjazdem kolejką w dół. Reszta ruszyła ochoczo w stronę Sten i Stoha. Zaraz na podejściu na Chleb dopadła nas mgła, która zaczęła się przerzedzać dopiero za Hromovym. Poszczególne szczyty i doliny wokół to się odsłaniały to znów przesłaniała je mgła. Dopiero w połowie Sten ujrzeliśmy Stoha w całej okazałości, choć ciut dalszy Rozsutec ciągle pozostawał w czapie z chmur. Długie, strome i bardzo śliskie po nocnym deszczu podejście na Stoha wyssało z nas resztki energii, ale dłuższy relaks na szczycie przywrócił nam siły. Na zachodzie podziwialiśmy wyniosłego i samotnego Wielkiego Chocza oraz ledwo widoczne Tatry. Na zejściu widzieliśmy jak na Rozsutcu topnieje czapka z chmur, by w końcu odsłonić go zupełnie. Zejście do Stefanowej nie zabrało nam sporo czasu. Z Terchovej zabraliśmy resztę grupy i już w pełnym składzie udaliśmy się w kierunku Namestova, by najpierw przejechać brzegiem Zalewu Orawskiego a na koniec przejść się koroną zapory podziwiając potężną Babią Górę nad wodami zalewu.
Tekst: Majka Zamorska
Autorzy zdjęć: Ela Bożek, Wiola Gątarska, Radek Kisilewicz, Tereska Pięta, Dorota Sitek, Zosia Szczepan i Majka