Tradycyjnie w połowie kwietnia wyjeżdżamy w góry, by podziwiać krokusy. Dwa lata temu widzieliśmy je kwitnące w Dolinie Chochołowskiej w Tatrach, w zeszłym roku oglądaliśmy je na słowackiej Wielkiej Fatrze, a na ten rok wróciliśmy w Gorce. Na trasę przejścia ruszyliśmy z Zarębka Średniego za Łopuszną wybierając szlak niebieski wiodący na Turbacz przez Bukowinę Waksmundzką. Za potokiem Łopuszna ostrym podejściem przez las wspięliśmy się do przysiółka Zarębek Wyżni, który widywaliśmy już fioletowy od szafranowych kobierców. Tym razem na łąkach zieleniły się już tylko liście. Wiosna przyszła w tym roku dużo wcześniej i na tej wysokości już była, więc my musieliśmy podejść w górę by ją spotkać. Pierwsze krokusy ujrzeliśmy trochę wyżej w leśnym cieniu, ale dopiero na Tomusiowej polanie było ich krocie. Staraliśmy się ten fiolet uchwycić na fotce i tym sposobem zachować na pamiątkę. Na bezleśnym stoku Bukowiny Waksmundzkiej zatrzymaliśmy się na dłuższy odpoczynek. Polana jest wystawiona na południe, więc krokusy kwitły jeszcze tylko w cieniu drzew na jej obrzeżach. Nie brakowało ich za to na pozostałych polanach na trasie na Turbacz. Na Wisielakówce i Długich Młakach tworzyły zwarte kobierce. Ten widok nas zaskoczył, bo dotychczas widywaliśmy tu pojedyncze sztuki przebijające się przez rozmokły śnieg. Tym razem śniegu prawie nie było. Krył się jeszcze w cieniu między drzewami i służył za budulec na ostatnie bałwany lepione tej zimy. Las wiodący do schroniska na Turbaczu kwitł przebiśniegami. W schronisku zabawiliśmy dobrą godzinę odpoczywając i podziwiając panoramę zaśnieżonych tatrzańskich szczytów na południu. Znaleźli się też chętni, którzy podeszli pod obelisk na najwyższym wierzchołku Gorców Schodziliśmy na północ najpierw szlakiem żółtym do polany Pustak pod Kudłoniem, a potem czarnym do Koniny. Hala Turbacz krok za schroniskiem była w kolorze lila od krokusów. Potem zagłębiliśmy się w las na stokach Mostownicy, gdzie kwitł okazałymi kwiatostanami lepiężnik biały i pierwsze liście wypuszczał czosnek niedźwiedzi. Na przełęczy Borek część grupy zdecydowała się schodzić do Koniny za znakami ścieżki dydaktycznej, ale połowa podążyła dalej szlakiem żółtym podchodząc wyżej prawie na Kudłonia. Po drodze na halach Przysłopka i na polanie Pustak rosło jeszcze sporo szafranów. Ostatnie spotkaliśmy na stokach Kopy przy szlaku czarnym. Niżej na Cerli Hanulowej i w Koninie ich już nie było. Wracaliśmy ciągle mając zabarwione fioletem łąki pod Turbaczem przed oczami.
Autorzy zdjęć: Gabriela Guzik, Renata Półzięć, Ela Puchalska i Majka