Połoniną Wetlińską do doliny Sanu – Bieszczady
Tegoroczny sezon zakończyliśmy w połowie października wyjazdem w Bieszczady. Na trasie dojazdu zatrzymaliśmy się w Żernicy, by obejrzeć odrestaurowane staraniem p. Janusza Słabika z Krosna obiekty sakralne tej nieistniejącej dziś wsi. W Żernicy Wyżnej weszliśmy do cerkwi św. Bazylego, która od 2013 r. znów zaprasza do swojego zrekonstruowanego wnętrza. W Żernicy Niżnej przystanęliśmy, by obejrzeć kaplicę MB Ostrobramskiej, która stanęła tu w 1932 r. by służyć rzymsko-katolickim mieszkańcom wioski. Na trasę przejścia ruszyliśmy z Przełęczy Wyżnej za Wetliną przy Dużej Obwodnicy Bieszczadzkiej. Naszym celem było wejście na Połoninę Wetlińską od południowej strony i po jej przejściu zejście na północną stronę do Zatwarnicy w dolinie Sanu. Prognozy nie były zbyt optymistyczne, ale nie padało. Patrząc na sterczące ponad lasami bieszczadzkie szczyty skonstatowaliśmy, że pierwszy śnieg również w tych górach już spadł, bo w zagłębieniach terenu leżały jego nie stajałe resztki. Lekko bieliły się i najbliższe Połonina Caryńska i Rawki. Głębiej między nimi widzieliśmy pobieloną Tarnicę i Krzemień. Podchodząc w górę żółtym szlakiem tzw. końską drogą podziwialiśmy buki mieniące się wszystkimi kolorami jesieni. Brakowało tylko słońca żeby ożywić ich barwy. Po godzinie podejścia osiągnęliśmy połoninę, której trawy przybrały już płowo-brązowy odcień. Powiało też chłodnym powietrzem z południowego wschodu, gdzie na horyzoncie bielało pokryte solidną warstwą śniegu pasmo ukraińskiej Borżawy. Na tym tle doskonale widać było dużo bliższe pasmo Pikuja, Ostrej Hory i Połoniny Równej też przecież na terenie Ukrainy leżące. Na nich śniegu było tyle co na szczytach polskiej części Bieszczadów czyli niewiele. Przy „Chatce Puchatka” zabawiliśmy trochę dłużej ciesząc oczy widokami i dobierając się do prowiantu zabranego na wyjazd. Po odpoczynku ruszyliśmy za znakami czerwonego Głównego Szlaku Beskidzkiego w kierunku zachodnim grzbietem Połoniny Wetlińskiej. Chmury nie tworzyły grubej warstwy, więc co chwila wychylało się zza nich słońce oświetlając różne fragmenty gór, a to wał Działu za doliną Wetlinki, a to pasmo Otrytu za doliną Sanu. Kiedy wspięliśmy się na Osadzki Wierch (1253) wiatr stał się szczególnie dokuczliwy, więc szybko pokonaliśmy jego skalną grzędę i rozpoczęliśmy zejście na północną stronę ku Szaremu Berdu. Na nim z kolei warunki pogodowe uległy pogorszeniu i zaczął wykrapywać deszcz, ale zanim zdecydowaliśmy się wyciągnąć peleryny przestał padać. Przed Przełęczą Orłowicza minęliśmy grupę wojskowych w kombinezonach moro, a nad naszymi głowami przeleciały wojskowe śmigłowce. Na przełęczy znów przysiedliśmy w słońcu. Z pobliskiego Smereka schodzili nasi, którzy zdecydowali się na niego dodatkowo wejść. Po krótkim odpoczynku rozpoczęliśmy zejście szlakiem żółtym upewniwszy się uprzednio, żeby był to kierunek do Zatwarnicy. Na zejściu okazało się, że niektórym pomyliły się kierunki i schodzą w niewłaściwą stronę. Na tych musieliśmy potem w Zatwarnicy zaczekać. Czas oczekiwania zapełniliśmy odwiedzając atrakcję okolicy – wodospad na potoku Hylaty. Bogusia i Gosia, dla których przejście grzbietem połoniny wydawało się zbyt dużym wysiłkiem, wybrały wariant niższy z przejściem obok wodospadu ścieżką przyrodniczą na Dwernik Kamień (1004). W trakcie tego spaceru widziały salamandry plamiste i wilczycę z młodymi. My na trasie naszego dużo dłuższego przejścia nie mieliśmy tyle szczęścia.
Autorzy zdjęć: Bernadka Bosek, Marek Grodzki, Jarek Jajuga, Krysia Kuśnierz, Marian Pałys i Krzychu Smoczyński