Ach, Lubelskie, jakie cudne… – Lubelszczyzna
Weekend w dniach 9-10 lipca spędziliśmy na Lubelszczyźnie. W drodze przystanęliśmy w Jacentowie nieopodal Opatowa, by przyjrzeć się klasycystycznemu pałacowi projektu Edwarda Zakrzewskiego. Pałac wzniosła w latach 20-tych XX w. rodzina Olszowskich znanych hodowców koni wyścigowych dla Służewca i remontów dla wojska. Po wojnie był w nim szpital, szkoła, POM, ale dopiero ostatni właściciele przywrócili mu dawny blask. Kolejny przystanek wypadł nam w Ćmielowie, gdzie w Żywym Muzeum Porcelany dowiedzieliśmy się ile umiejętności, starań i pasji trzeba włożyć w wyprodukowanie porcelanowej filiżanki lub figurki. Manufaktura ćmielowska działa od 1804 r. i cieszy się zasłużoną renomą nie tylko w Polsce. Z przejścia ścieżką dydaktyczną w rezerwacie „Marynopole” musieliśmy zrezygnować z uwagi na podtopiony teren. Zamiast tego w Gościeradowie obejrzeliśmy rezydencję Prażmowskich z 1781 r. Do parku ze starodrzewem prowadzi okazała brama wjazdowa z czerwonej cegły w kształcie Łuku Triumfalnego. Klasycystyczny pałac ostatni właściciel hr. Eligiusz Suchodolski przekazał Warszawskiemu Towarzystwu Dobroczynności i stąd na fasadzie umieszczona jest ich dewiza zaczerpnięta z Seneki „Res sacra mizer” (nieszczęśliwy jest rzeczą świętą), a we wnętrzach działa Dom Pomocy Społecznej. Rzuciliśmy też okiem na zabytkowy spichlerz, którego architektura świadczyła o oryginalności budowniczego. W ogóle o ekscentryczności Eligiusza Prażmowskiego wiele się tego dnia mówiło. Następnie przejechaliśmy do Bychawy, która od 2000 r. promuje się na ogólnopolską stolicę pierogów. Przed obiadem odbyliśmy krótką wycieczkę do ruin zamku i pałacu Stoińskich nad zalewem. W trakcie spaceru przybliżyłam 11-letnią historię organizacji bychawskich ogólnopolskich festynów „W krainie pierogów”. Na obiad w barze „U Saszy” wpałaszowaliśmy miks pierogowy. Najbardziej przypadły nam do gustu ruskie z miętą – miejscowa specjalność. W drodze do Lublina stanęliśmy w Pszczelej Woli, gdzie w parku wokół dawnego dworu Rohlandów obejrzeliśmy skansen pszczelarski. Skansen działa przy Technikum Pszczelarstwa Zespołu Szkół Rolniczych. Do Lublina dotarliśmy sporo przed planowanym czasem. Zaczęliśmy od obejrzenia zbiorów Muzeum Zamkowego ze słynnym obrazem J. Matejki „Unia Lubelska” oraz Kaplicy św. Trójcy z bizantyjsko-ruskimi malowidłami mistrza Andrzeja, które ufundował król Władysław Jagiełło w 1418 r. Potem przeszliśmy się lubelską starówką, która po latach strasznego zaniedbania powoli odzyskuje estetyczny wygląd. Po czasie wolnym na ciacho i lody udaliśmy się do Wąwolnicy na nocleg. Przed kolacją obejrzeliśmy Sanktuarium MB Kębelskiej z cudowną figurą Matki Bożej z Dzieciątkiem. Historia kultu w Kęble i Wąwolnicy sięga okresu najazdu tatarskiego na Polskę w 1278r.i trwa nieprzerwanie do dnia dzisiejszego.
Niedzielne zwiedzania zaczęliśmy od Kozłówki, gdzie mieliśmy okazję podziwiać bogate wnętrza pałacu Zamoyskich. Przez ogród angielski na tyłach pałacu przeszliśmy do kaplicy zamkowej z wystawą zdjęć Bujaka z pontyfikatu Jana Pawła II. Na dziedziniec wróciliśmy przez rosarium, gdzie otoczył nas aromatyczny zapach rozgrzanych słońcem róż. Powozownię, Muzeum Socrealizmu i ogrody zostawiliśmy sobie na kolejną wizytę w tym miejscu. Do oddalonego około 100 km Chełma przyjechaliśmy w upalne południe, ale my od razu zeszliśmy do jego chłodnych, kredowych podziemi. Trasa historyczna poprowadzona jest pod centrum miasta ciągiem, wydrążonych w kredzie przez przedsiębiorczych chełmian, podziemnych korytarzy. Jest to swoistego rodzaju kopalnia, bo każdy z właścicieli domu w Chełmie wydobywał kredę pod własną posesją. Z Chełma ruszyliśmy do pobliskich Nowin, gdzie przeszliśmy ścieżką dydaktyczną do wieży widokowej w rezerwacie „Bagno Serebryskie”. Liczyliśmy tu na groble, trapy na palach, a tymczasem bez tej infrastruktury przeszliśmy na niewielki grądzik suchą stopą. Zamość poznawaliśmy w ekspresowym tempie, bo zebrały się burzowe chmury i niebo zaczęło groźnie pomrukiwać. Na szczęście rozpadało się na dobre dopiero, kiedy rozsiedliśmy się w restauracjach na rynku. Gdy deszcz przybrał na sile i zamienił się w ulewę, wiedzieliśmy, że przejście ścieżką wzdłuż szypotów nad Tanwią będzie niemożliwe. Zamiast tego odwiedziliśmy świerszcza w Szczebrzeszynie i obeszliśmy wyspę z kościółkiem „Na Wodzie” w Zwierzyńcu.
Autorzy zdjęć: Elżbieta Guzik i Majka