6 października, mocno zamglonym rankiem ruszyliśmy na południowy wschód. Za Leskiem mgła uniosła się na tyle, że z wysokich przełęczy za Ustrzykami Dolnymi dojrzeliśmy płowe jesienną trawą połoniny. Na trasę niebieskim szlakiem granicznym ruszyliśmy z nowiutkiego parkingu w dolinie Rzeczycy 2 km za zabudowaniami Ustrzyk Górnych. Po uiszczeniu opłaty za wstęp do Bieszczadzkiego Parku Narodowego ruszyliśmy podmokłą olszyną i po pokonaniu kładki na potoku rozpoczęliśmy podejście stopniami terenowymi w górę stoku. Po chwili otoczyła nas pięknie przebarwiająca się buczyna karpacka. Tą buczyną wędrowaliśmy wciąż w górę, raz bardziej stromym, to znów łagodniejszym podejściem. Im wyżej, tym buki stawały się mniej dorodne, aż zaczęły skręcać się i karleć, a obok nich pojawiły się obficie jarzębiny. Wtedy też nad ich koronami ujrzeliśmy pierwsze widoki. Wzrok przyciągała szczególnie Połonina Caryńska po drugiej stronie doliny. Wreszcie osiągnęliśmy trawiastą przestrzeń i na wschodzie w dole ujrzeliśmy zabudowania Ustrzyk Górnych, a nad nimi grzbiety tzw. Worka Bieszczadzkiego zbiegające się w rejonie Krzemienia i Tarnicy, a więc Bukowe Berdo, Szeroki Wierch i najbardziej na południe wysuniętą Połoninę Bukowską. Na Wielkiej Rawce wiało niemiłosiernie, więc szybko uwieczniliśmy się na fotce i ruszyliśmy w dół na południe. Po chwili ujrzeliśmy słupki granicy polsko-ukraińskiej, które dochodziły od strony Wielkiej Semenowej i już razem z nimi ruszyliśmy ku widocznemu na zachodzie Kremenarosowi. Przy triangulu znaczącym miejsce dojścia do granicy słowackiej zatrzymaliśmy się na dłużej. Każda z trzech ścian granitowego obelisku zaopatrzona jest w nazwę i godło państwa, na którego teren się otwiera: Polski, Słowacji i Ukrainy. Po sesji zdjęciowej rozpoczęliśmy powrót na Wielką Rawkę, gdzie zmieniliśmy szlak na żółty. Szczytem obok betonowego słupa pomiarów geodezyjnych i malowniczych skałek doszliśmy do północnej kulminacji, gdzie nad pobliską Małą Rawką dojrzeliśmy grzbiet Połoniny Wetlińskiej od Smereka po Husiakową Skałę z „Chatką Puchatka”. Na Małej Rawce rozłożyliśmy się dla relaksu w wysokiej trawie w ciepłych promieniach słońca. Strome zejście zielonym szlakiem do bacówki PTTK „Pod Małą Rawką” ciut nas zmęczyło. Kuchnia z racji awarii nie wydawała posiłków, więc przejechaliśmy do Cisnej na miks pierogowy w „Łemkowynie” obok legendarnej „Siekierezady”. Powrót upłynął nam na kilkakrotnym odśpiewaniu „Bieszczadzkich aniołów” Starego Dobrego Małżeństwa wciąż z mało zadowalającym skutkiem. Jedynie Wacek dawał z siebie wszystko.
Tekst: Majka Zamorska
Autorzy zdjęć: Natalia Brodowska i Majka