W tym roku Gorce zapragnęliśmy zobaczyć nie w krokusach jak dotychczas, ale w storczykach. Zgodnie z podpowiedzią p. Marioli Stefanik z Gorczańskiego Parku Narodowego wybraliśmy drugą połowę czerwca i okolice Ochotnicy, gdzie są tradycyjnie użytkowane łąki. 22 czerwca ruszyliśmy z Ochotnicy Dolnej zielonym szlakiem w głąb doliny Potoku Gorcowego. Już na pierwszych pastwiskach nad zabudowaniami na podejściu ku Jaworzynce Gorcowskiej spotkaliśmy pierwsze podkolany białe. Ciut wyżej na dłuższy odpoczynek zatrzymaliśmy się na mocno ukwieconej rumianem i jaskrami łące. Tutaj oprócz licznych podkolanów ujrzeliśmy pierwsze gółki długoostrogowe i kukułki plamiste. Te gatunki spotykaliśmy później na całej trasie przejścia. Mimo utrzymujących się przez cały tydzień upałów, temperaturę tego dnia mieliśmy stonowaną.
Gorce w porannej mgle
Poranne mgły nie chciały ustąpić i pasmo Lubania za naszymi plecami ledwie majaczyło. Dalsze Tatry skrywały gęste chmury. Szliśmy bocznym grzbietem, z którego otwierały się widoki na doliny potoków Gorcowego i Jamne oraz grzbiety za nimi, równoległe do naszego. Przed Halami Podgorcowymi spotkaliśmy liczną grupę idącą szlakiem papieskim na Lubań. Przy kapliczce na halach nie zabawiliśmy długo, bo od południa nadciągnęły chmury i niebo zaczęło pomrukiwać. Po chwili osiągnęliśmy główny gorczański grzbiet i krzyżówkę szlaków. Obawiając się burzy zrezygnowaliśmy z wejścia na pobliski Gorc (1228m n.p.m.) i ruszyliśmy żwawo w kierunku polany Przysłop Dolny. Z niej schodziliśmy żółtym szlakiem przy pokrapującym deszczu, którego w lesie w ogóle nie czuliśmy. Na łąkach przed Kosarzyskami natknęliśmy się na spore stado owiec i kóz, pilnowane przez pasterza. To coraz rzadszy widok w naszych górach ostatnimi czasy, więc sięgnęliśmy po aparaty fotograficzne.
Czasem słońce, czasem deszcz
Na Kosarzyskach przy kapliczce założyliśmy peleryny, bo deszcz był już odczuwalny. Przeczekaliśmy go w „Gorczańskiej Chacie” (dawna „Hawiarska Koliba”) przy herbacie serwowanej przez obsługę tego studenckiego schroniska. Do Jamnego schodziliśmy znów w pełnym słońcu.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Paszynie koło Nowego Sącza, gdzie obejrzeliśmy przebogate zbiory rzeźby ludowej zgromadzone w Muzeum Parafialnym. W latach 80-tych XX w. miejscowy ksiądz proboszcz Edward Nitka zainteresował się losem uzdolnionych plastycznie niepełnosprawnych mieszkańców wioski, zachęcając ich do pracy twórczej i organizując dla nich warsztaty rzeźbienia i malowania na szkle. Jego podopieczni stworzyli wspaniałe dzieła, które wygrały wiele konkursów, a ich twórcom przyniosły nagrody i wyróżnienia. Dzisiejszy ksiądz proboszcz z dumą oprowadzał nas po muzeum przybliżając sylwetki kolejnych twórców i ich prace. Dzieło zapoczątkowane przez księdza Nitkę jest kontynuowane i wciąż nowe pokolenia mieszkańców Paszyna i okolic parają się rzeźbiarstwem i swoimi pracami ubogacają muzeum.
Tekst: Majka Zamorska
Autorzy zdjęć: Elżbieta Bożek, Marek Grodzki, Ryszard Krok, Krystyna Kuśnierz, Michał Szarek i Majka