Słowackim Rajem po wodzie – wyjazd do Słowacji
Nie rozpieszczał nas tegoroczny lipiec ładną pogodą. Gwałtowne i obfite deszcze od połowy miesiąca u nas i na Słowacji spowodowały zamknięcie większości tras poprowadzonych przez rokliny, czyli wąwozy, Słowackiego Raju. Wyjazd musieliśmy przesunąć na koniec miesiąca, choć prognozy w dalszym ciągu nie były optymistyczne. Sobotni ranek wstał dżdżysty i deszcz towarzyszył nam przez całą trasę przejazdu aż do spiskiego Kieżmarku. Tam obejrzeliśmy dwa kościoły ewangelickie, z których ten starszy, artykularny jest przecudnej urody zabytkiem. Powstał w 1717 r. z drewna bez użycia gwoździ w przeciągu roku, z funduszy zebranych wśród protestantów m.in. Skandynawii i Saksonii. Jego wnętrze zachwyca bogatym barokowym wystrojem i barwnymi malowidłami stropów, ścian i empor. Obejrzeliśmy też nowy kościół wziętego wiedeńskiego architekta Theofila von Hansena w stylu neobizantyjsko-mauretańskim z mauzoleum Imre Thököly’ego – węgierskiego bohatera narodowego, pana na Kieżmarku w XVII wieku. Kiedy przejeżdżaliśmy do Spiskich Tomaszowic wyraźnie się rozpogodziło. W leciutkiej mżawce ruszyliśmy na trasę. Mimo, że ze skalnej półki Tomaszowskiego Vyhl’adu widać było jedynie przełom Hornadu, to miejsce i tak zrobiło na wszystkich wielkie wrażenie. Do planowanej Sokolej doliny nie poszliśmy, bo jeszcze nie całkiem ją uporządkowano po niedawnych opadach. Podeszliśmy za to na polanę Klasztorisko, gdzie w barze zjedliśmy słowacki specjał „wyprażeny syr” i ruszyliśmy do wąwozu Velky Kysel. Dnem wąwozu dało się przejść jedynie z kamienia na kamień – zbyt dużo było wody w potoku. Za to tak duża ilość wody wyraźnie przysłużyła się trzem pięknym wodospadom: Machowemu, Obrońców Przyrody i W Barykadzie. Po raz pierwszy wyglądały naprawdę imponująco. Z płaskowyżu Glac zeszliśmy do Podlesoka, gdzie czekał autokar. Mimo, że w trakcie wycieczki ani razu nie rozbłysło słońce, to i tak większość uczestników uznała wyjazd za udany.
Tekst i zdjęcia: Majka