Na wapiennym Wielkim Choczu
Na pierwszą sobotę października zaplanowaliśmy słowackie Góry Choczańskie należące do Łańcucha Tatrzańskiego. Na trasie dojazdu zatrzymaliśmy się w wiosce Niegowić koło Gdowa i odwiedziliśmy tamtejszy kościół parafialny p.w. Wniebowzięcia NMP. Była to pierwsza parafia młodego księdza Karola Wojtyły. Przed kościołem, którego budowę zainicjował, obejrzeliśmy pomnik przyszłego papieża Jana Pawła II jako wikarego, a w środku boczną kaplicę Miłosierdzia Bożego z jego relikwiami i repliką watykańskiego grobu. Na trasę przemarszu ruszyliśmy z Dębowej Wołoskiej za przełęczą Brestova. W jesiennym słońcu migiem opuściliśmy ostatnie zabudowania i podgórskie łąki z rzadka poprzetykane owocującymi krzewami głogu, tarniny, kaliny, dzikiej róży i derenia świdwy. Za rozległą polaną zagłębiliśmy się w leśny cień. Szlak niebieski wiódł teraz ostro w górę zwężającym się wąwozem z pionowymi wapiennymi ścianami skalnymi Soliska po lewej stronie. Po godzinie dość męczącego podejścia wyszliśmy na śródleśną ogromną polanę z krzyżówką szlaków i widokiem na biały, skalisty szczyt Wielkiego Chocza sterczący ponad kosówką. Odpoczywaliśmy tu dłuższą chwilę z licznymi słowackimi turystami, w większości schodzącymi już ze szczytu w stronę Rużomberoka i Liskovej. Po posiłku ruszyliśmy w górę zielonym szlakiem mając przed oczami cel naszej wędrówki. Po pokonaniu krótkiego odcinka leśnego osiągnęliśmy górskie łąki i weszliśmy w kosówkę. Na południu za Liptowską Kotliną wznosił się potężny wał Niskich Tatr z najwyższymi szczytami pasma: Dzumbirem i Chopokiem. Po chwili wychynęliśmy z kosówki wprost na dolomitowo-wapienne skały szczytu opanowane przez naszą grupę. Większość skupiła się wokół metalowego stolika z zaznaczonymi odległościami do bardziej znanych okolicznych szczytów. Mało uwagi poświęcano szczytom Małej czy Wielkiej Fatry i Niskich Tatr doskonale stąd widocznych, za to całe zainteresowanie skupiło się na szczytach Tatr Zachodnich i Wysokich, będących na wyciągnięcie ręki. Do widocznych po polskiej stronie Pilska i Babiej Góry było stąd odpowiednio 42 i 49 km w linii prostej, a najdalej, bo 58 km było do najwyższego w Tatrach Gerlacha. Po odpoczynku i pamiątkowych fotkach rozpoczęliśmy ostre zejście na południe ku przełęczy Vraca. W trudniejszym miejscu korzystaliśmy z pomocy łańcuchów. Strome zejście wiodło również niżej w lesie aż do wielkiego wiatrołomu, gdzie musieliśmy szukać szlaku. Niżej, na łąkach Žimerovej natrafiliśmy wreszcie na tak typowe dla tych gór jesienną porą zimowity. Po zejściu do doliny Teplianki asfaltem dotarliśmy do pierwszych zabudowań uzdrowiska Lučky (Łączki). Kiedy byłam tu kilkanaście lat wcześniej kąpielisko chyliło się ku upadkowi. Teraz wszystko lśni nowością, a Aqua Vital Park przyciąga kuracjuszy również z Polski. Po dojściu do centrum wsi skierowaliśmy się na ścieżkę wzdłuż potoku Teplianka, na którym oglądaliśmy liczne progi i kaskady. Na koniec potok obrywa się z wysokiej na kilkanaście metrów trawertynowej terasy w dół tworząc malowniczy wodospad. Przy nim w parku spędziliśmy ostatnie chwile przed powrotem do kraju.
Autorzy zdjęć: Bernadka Bosek, Janek Fastnacht, Krysia Kuśnierz i Majka